Zsolt Zeldung

Przedostatnie kuszenie Billa Drummonda

Reżyseria: Marcin Wierzchowski

Prapremiera: 3 października 2009 roku


PRZEDOSTATNIE KUSZENIE BILLA DRUMMONDA jest trzecią propozycją (po „Medei” i „Justynie”) Marcina Wierzchowskiego w toruńskim teatrze. Jego autorski projekt jest eksperymentem z pogranicza teatru i performance’u.

23.08.1994 r. Drummond i Cauty (K Foundation) w obecności dwóch świadków palą 1.000.000 funtów i rejestrują swój akt na wideo. Czy było to przestępstwo? Ofiara całopalna? Szaleństwo? Inwestycja? Pornografia Rock’N’Roll? Sztuka? Gest polityczny? Bzdura? Dlaczego K Foundation spaliła milion funtów? 23.08.1995 – 5.11.1995 r. BD i JC pokazują film i zadają w/w pytania mieszkańcom Jury, Manchesteru, Belgradu i Glasgow. W kolejce czekają kolejne miasta… 5 listopada 1995 r. K Foundation zawiesza działalność. Na Przylądku Gniewu na masce Nissana Blubirda BD i JC spisują swój kontrakt ze światem, dając mu 23 lata na przemyślenie ich gestu i odpowiedź. Odliczanie wciąż trwa. PRZEDOSTATNIE KUSZENIE BILLA DRUMMONDA (PKBD) jest, być może, pierwszą publiczną próbą odpowiedzi. Przyjdź. Zobacz. Doświadcz. Zabierz głos. Nie siedź z założonymi rękami. 3 października 2009 do dnia zero pozostało 3315 dni.

Reżyseria: Marcin Wierzchowski
Scenografia: Matylda Kotlińska
Kostiumy: Agnieszka Kochańczyk
Muzyka: Michał Litwiniec


Udział biorą: Maria Kierzkowska, Anna Magalska-Milczarczyk, Matylda Podfilipska, Paweł Kowalski, Grzegorz Wiśniewski

Recenzje:

„Przedostatnie kuszenie…” jest zjawiskiem z pogranicza teatru i performance’u. To dość szokująca na tle repertuaru toruńskiej sceny artystyczna prowokacja, która widzów przywykłych do klasycznych realizacji i ładnie opowiedzianych historii może przyprawić o palpitacje. Zwłaszcza w „Aneksie” do spektaklu.

Magdalena Janowska, „Gazeta Pomorska”, 06.10.2009

23 sierpnia 1994 roku dwaj szkoccy muzycy rockowi Bill Drummond i Jimmy Cauty, twórcy formacji TLF, w obecności świadków spalili milion pochodzących z ich działalności artystycznej funtów. Całość zarejestrowali kamerą video, a następnie wyruszyli z nagraniem w tournée po brytyjskich miastach. Każdy pokaz prowadził do dyskusji z widzami, którzy starali się znaleźć odpowiedź na pytanie: Dlaczego członkowie The KLF spalili owe pieniądze? Po roku Drummond i Cauty zawiesili tę działalność na 23 lata.

Ich czyn zainspirował twórczo Marcina Wierzchowskiego, który zdecydował się nie czekać tak długo i w bieżącym sezonie na scenie Teatru im. Wilama Horzycy zrealizował przedstawienie „Przedostatnie kuszenie Billa Drumonda”, w którym stara się sprowokować toruńską publiczność zastanowienia się nad zadanym przez Billa Drumonda pytaniem.

To nie sztuka. Raczej performens. Najpierw projekcja na usytuowanych nad sceną bilbordach, w której aktorzy zastanawiają się, dlaczego ci dwaj panowie spalili milion funtów. Poniżej zatrzaśnięte w hermetycznych budkach telefonicznych postaci. Ze światem zewnętrznym mogą porozumiewać się tylko za pomocą telefonów. A więc samotność, izolacja współczesnego człowieka. Ale widzowie mogą dzwonić do aktorów, by zadać im jedno z pięciu  wyświetlonych na bilbordach pytań. Rozmowy prowadzone są tak, by uświadomić  każdemu, co tak naprawdę jest dla niego ważne i co każdy może jeszcze ze swoim życiem zrobić.

Następnie, postaci kolejno wychodzą na scenę, wygłaszając monologi oparte na wydarzeniach zaczerpniętych z własnego życia, ze swoich obserwacji lub przemyśleń. Grzegorz Wiśniewski mówi o zmaganiach się kompozytora muzyki niszowej ze światem i z własnym wnętrzem. Maria Kierzkowska snuje rozważania o kompromisach, do jakich zmusza ją praca w teatrze. Matylda Podfilipska, wychodząc od incydentu potrącenia przez księdza na  szosie psa i ucieczki z miejsca wypadku, demaskuje zakłamanie polskiego katolicyzmu. Anna Magalska-Milczarczyk ukazuje obojętność społeczeństwa wobec krzywdy  dzieci z rodzin patologicznych. Paweł Kowalski w swej opowieści nawiązuje do ostatniego kuszenia Chrystusa i jego wyjścia na pustynię. To próba wskazania współczesnym drogi, jak wyzwolić się z komercyjnej rzeczywistości, uciec od kompromisów, wrócić do swych dziecięcych marzeń i za wszelką cenę starać się je zrealizować. (…) To przedstawienie bardzo nowoczesne, wskazujące kierunek, w jakim współczesny teatr powinien pójść.

Anita Nowak, Teatr dla Was, 06.10.2009

Pewien muzyk rockowy i performer 23 lata temu spalił milion funtów – zarobionych przez siebie. Po co? Do tej pory nie udzielił odpowiedzi, choć poruszenie, które w ten sposób wywołał, jak się zdaje, nie było aż tyle warte…  Kto wie, czy reżyser Marcin Wierzchowski, którego czyn rockmana zainspirował do stworzenia spektaklu, nie poświęcił jak dotąd nieszczęsnemu podpalaczowi (i chwalonemu muzykowi) najwięcej uwagi.  A zatem po co? Dla sławy? Dla zaspokojenia chwilowego kaprysu? A może z bardziej idealistycznych pobudek (aby pokazać np. że mamona to zło tego świata albo że pieniądze nie są ważne)?  Twórca toruńskiego spektaklu zdaje się przychylać do jeszcze innej interpretacji: ten ogień był symbolicznym powrotem do zera, w ogniu wraz z pieniędzmi spłonęło wszystko to, co miało być ważne, a wyszło nie tak, wykoślawiło się… Ale pięcioro aktorów biorących udział w tym spektaklu nie od razu mówi o tym, co dla nich byłoby powrotem do zera, do nowego początku – spaleniem miliona. Najpierw obserwujemy nagrane wcześniej i pokazywane na ekranie ich zmagania z pytaniem, po co Bill Drummond palił pieniądze. Następnie możemy z każdym z pięciorga, zamkniętym w czymś w rodzaju „kabiny telefonicznej”, przez telefon porozmawiać, zadając jedno z pięciu pytań (Czy jesteś zdrowy? Czy jesteś szczęśliwy? itp.). A potem każdy z aktorów wygłasza monolog, w jakiejś mierze związany z nim osobiście – bo są tam np. nawiązania do granych przez niego ról.  Grzegorz Wiśniewski mówi o marzeniach o karierze muzycznej, kompozytorskiej, Maria Kierzkowska – o aktorskich zmaganiach i kompromisach. Kompromisy i ustępstwa zmuszające do porzucenia ideałów rozważa też Paweł Kowalski. Monolog Matyldy Podfilipskiej (najbardziej przejmującej i przekonującej), dla którego punktem wyjścia jest przypadkowo nawiązana znajomość z pewnym księdzem idealistą, kończy się nawoływaniem do… burzenia kościołów. A ściślej, buntem przeciw hipokryzji i powierzchownemu traktowaniu religii. Anna Magalska-Milczarczyk też się buntuje – przeciw zakłamaniu i znieczulicy wobec krzywd, jakich doznają dzieci.

Gdy już każdy na swój sposób „spali milion funtów” – połamie gitarę cierpiącego kompozytora, rozbije ogrodowe krasnale symbolizujące zapewne owo nieczułe i zakłamane społeczeństwo, z młotem ruszy na kościoły, pełne ludzi sprzeniewierzających się zasadom wiary – pojawia się napis chaos. A zatem znów mamy początek? A na początku, jak wiadomo… Zapada ciemność, w której słuchamy muzyki, w kilkusekundowych błyskach światła oglądając karykaturalne postaci, a to dokonujące egzekucji, a to bezmyślnie zajadające chipsy przed ekranem, a to dręczące się nawzajem, widzimy zło i przemoc.

Ale i to nie koniec. Po przerwie jest jeszcze aneks. By nie popsuć efektu zaskoczenia, powiedzmy tylko, że ta część to performance. A zatem trzy albo jeśli jeszcze bardziej podzielić – cztery bardzo różne części. Rozwichrzone i eklektyczne jest przedstawienie Marcina Wierzchowskiego. Formy tu trochę w stosunku do treści za dużo, a teksty chwilami niebezpiecznie zbliżają się do granicy grafomanii. Ale przyznać trzeba, że w ustach dobrych aktorów nawet one mogą przekonać (monolog Matyldy Podfilipskiej). I ta właśnie część spektaklu, złożona z pięciu monologów, jest najciekawsza.

Mirosława Kruczkiewicz, „Nowości”, 9.10.2009

Newsletter

Tylko ciekawe wiadomości

Zapisz się na nasz newsletter. Wysyłamy wiadomości z nowym repertuarem i nowościami w ofercie teatru, a także atrakcyjnymi zniżkami.